Kurs przetrwania na świąteczny czas

Święta to rodzinny czas. Owszem, ale nie zawsze mamy ochotę na to, żeby przez cały dzień wysłuchiwać kolejnych opowieści cioci Zosi.

I nastał ten miesiąc. Grudzień rozgościł się na dobre. Niektórzy nie mogą w to jeszcze uwierzyć, więc wracają wspomnieniami do momentu, gdy morska bryza przenikała do ich płuc podczas wakacji w Sopocie (ja należę do tej grupy). Dopiero co robiłam postanowienia noworoczne na 2018 rok (ogromny pakiet obietnic, niektóre z nich spełniłam), a już trzeba znowu odpicować choinkę, kupić prezenty, przygotować świąteczne menu, zastanowić się nad sensem wszelkiego istnienia i… nie zwariować.

 

Ostatnio spotkałam się z dawno niewidzianym kolegą. Poruszaliśmy różne tematy —  ambitniejsze (nowe technologie) i mniej ambitne (zostawię to dla siebie), aż w końcu całkiem naturalnie zeszliśmy na temat związany ze świętami. Jak je obchodzimy, co jest dla nas w tym czasie najważniejsze, dlaczego nie warto przesadzać z jedzeniem i co zrobić, żeby nie uciekać wtedy przed światem, oglądając przez kilka kolejnych dni najnowsze sezony ulubionych seriali na Netflixsie (dla mnie to niezwykle kusząca opcja). Michał opowiadał wiele, podając dokładne nazwy ciast (sernik królewski, sernik z rosą, makowiec klasyczny), które staną na jego stole, pokrytym białym obrusem w złote gwiazdki. W czasie tych opowieści zastanawiałam się, kiedy wreszcie przyjdzie moment na prawdziwe, szczere wyznanie (nie przepadam szczególnie za Bożym Narodzeniem). Kiedy Michał sięgał po kolejną mandarynkę, wtedy wreszcie powiedziałam to, co leżało mi na sercu. „Ale dlaczego?” — zapytał mój kolega z miną zdziwionego. Bo nie czuję tego klimatu, bo wydaje mi się, że wtedy wszyscy starają się „za bardzo”, bo nie ma śniegu, bo sama nie wiem… Przez chwilę poczułam się dziwnie z tą prawdą. Michał powiedział, że w sumie to zna wiele osób, które mają podobne uczucia do moich. Wpadł też na pomysł, żeby napisać mini przewodnik, dla tych, którzy chcą jakoś przetrwać ten czas.

 

     1. Trochę tu, trochę tam

 

Święta to rodzinny czas. Owszem, ale nie zawsze mamy ochotę na to, żeby przez cały dzień wysłuchiwać kolejnych opowieści cioci Zosi. Moim rozwiązaniem jest dzielenie czasu. Uczestniczę w rozmowie, a kiedy mam dość, wymyślam sobie zajęcia, które pozwolą mi choć przez chwilę od tego wszystkiego odpocząć (np. myję naczynia ręcznie, zamiast używać zmywarki). Czasami też nie krępuję się i mówię wprost, że muszę chwilę odpocząć, lub pilnie zadzwonić (np. do stęsknionej babci). Oczywiście takie rozwiązanie sprawdza się, kiedy to nie Ty jesteś gospodarzem imprezy…

Jak przetrwać święta i nie zwariować.
Nie wszystko musi być idealnie. Nic się nie stanie, kiedy odcień łańcucha nie będzie pasował do bombek, jedno ciasto nie wyrośnie, a zamiast ołówkowej spódnicy postawię na wygodę i na pasterkę pójdę w jeansach.

     2. Przygotowuję własną bazę filmową i muzyczną

 

Już na początku grudnia, kiedy świat ogarnia prawdziwe szaleństwo, układam listę filmów do obejrzenia i płyt do przesłuchania, które nie mają nic wspólnego ze świętami. Jest to moja „baza kulturowa”, która pozwala mi nadrobić zaległości z całego roku (zawsze sporo się tego nazbiera). Przygotowuję zawsze top 10 (umrę, jak wreszcie nie zobaczę i nie przesłucham) oraz dodatkowe top 5 (warto zobaczyć, a nuż się uda).

 

     3. Znajduję wreszcie czas dla znajomych

 

Drugiego dnia świąt spotykam się z przyjaciółmi i znajomymi, żeby wreszcie nacieszyć się sobą. Robimy wspólny, składkowy obiad (każdy coś przynosi). Wreszcie możemy się spotkać i bez pośpiechu porozmawiać o planach, marzeniach i nadziejach na przyszły rok.

 

     4. Nie przejmuję się głupimi komentarzami

 

Zawsze znajdzie się jakiś malkontent, któremu coś nie odpowiada. Gorzej, jednak gdy w naszym otoczeniu pojawia się złośliwiec, który tylko czeka na to, żeby powiedzieć coś nieprzyjemnego. Easy! Teraz już się tym nie przejmuję. Uśmiecham się tylko w takich chwilach i powtarzam sobie moje motto życiowe: „co mnie nie dotyczy, nie ma prawa zaboleć” (jest też inna wersja, ale ona wymaga cenzury).

 

     5. Nie ulegam presji

 

Nie wszystko musi być idealnie. Nic się nie stanie, kiedy odcień łańcucha nie będzie pasował do bombek, jedno ciasto nie wyrośnie, a zamiast ołówkowej spódnicy postawię na wygodę i na pasterkę pójdę w jeansach. Nie startuję w żadnych zawodach i naprawdę nie wszystko musi być perfect.

 

Powodzenia dla wszystkich, którzy chcą jakoś przetrwać te święta. Pamiętajcie, że nie jesteście sami! Niech dobra moc będzie z Wami!