WYJAZDOWY STU(dent) – Erasmus Student Network

Dlaczego podjęłaś decyzję o tym, żeby wyjechać na wymianę zagraniczną?

 

Chyba do końca nie wiedziałam, na co się piszę 😉 Mimo piątek z angielskiego, wcale nie potrafiłam się komunikować w tym języku, nie wspominając już o hiszpańskim. Niewiele też wiedziałam o samym programie. Obserwowałam jednak, jak moi znajomi integrują się ze studentami zagranicznymi, którzy przyjechali na Politechnikę Białostocką. Słuchałam o ich planach wyjazdowych na Erasmusa, a jakoś tak wyszło, że to ja pierwsza spośród nich pojechałam spełniać swój erasmusowy sen. Studiując architekturę i urbanistykę, na 3. roku namówiłam koleżankę, żeby do mnie dołączyła. Później okazało się, że jeszcze dwója znajomych z roku też planuje wyjazd. Postanowiliśmy połączyć siły i tak nasz wybór padł na Las Palmas de Gran Canaria jedno z niewielu miejsc, które oferowało 4 miejsca dla naszego kierunku. To miała być przygoda, poznanie niepoznanego, pierwszy poważny i dłuższy wyjazd zagraniczny. Wszystko to się spełniło, a przy okazji było też niesamowitą lekcją nauki o sobie.

 

Z jakim nastawieniem traktowałaś wymianę? Jadę, żeby się super zabawić? Jadę, żeby zobaczyć, jak wygląda studiowanie w innym miejscu? Jakie podejście reprezentowałaś?

 

Gdziekolwiek nie jestem, zawsze trzymam się podejścia, że to ludzie tworzą klimat. Nastawiona byłam na poznanie nowej społeczności i kultury, doświadczenie innych możliwości, ale w tym wszystkim chciałam jak najwięcej nauczyć się o architekturze. Wszak Hiszpania to kraj Santiago Calatravy i wielu innych wybitnych architektów. Jak się uczyć to od najlepszych! Na miejscu wpajali nam bardzo dużo analizy, to była nauka obserwacji, której na polskiej uczelni nie mieliśmy. Temu wszystkiemu towarzyszyły piękne okoliczności przyrody Gran Canarii jednej z siedmiu głównych Wysp Kanaryjskich. Korzystaliśmy z tego, kiedy tylko mogliśmy. Towarzyszyli nam nowi znajomi z Meksyku, Niemiec, Włoch, Grecji. Odkrywaliśmy uroki wyspy, gubiąc się wśród plantacji bananowych, czy tarzając się w saharyjskich piaskach tworzących wydmy.

W jaki sposób Erasmus Student Network pomaga w całym procesie związanym z wymianą i odnalezieniem się w nowej rzeczywistości akademickiej?

 

Muszę przyznać, że przed wyjazdem nie słyszałam i nie miałam najmniejszego pojęcia o Erasmus Student Network. Również na miejscu nie było sekcji ESN. Czas organizowała nam inna organizacja, z którą jako ESN na poziomie ogólnopolskim teraz współpracujemy AEGEE. Będąc w Las Palmas wraz ze znajomymi, dostaliśmy mentora, który niesamowicie nam pomógł. Pamiętam, że trzeciego dnia naszego pobytu,  kiedy wszystko było nowe, a my borykaliśmy się z problemem znalezienia mieszkania, nasz mentor zaproponował nam nocleg u siebie w domu. W domu, z którego on wyjeżdżał na wakacje, a zostawali w nim rodzice, którzy nie mówili po angielsku. Nasza znajomość hiszpańskiego w tamtym czasie ograniczała się do przedstawienia się i nazwania dni tygodnia 😉 Mimo to rodzice Frana (naszego mentora) traktowali nas jak własne dzieci. Do dziś pamiętam jak jego mama, wożąc nas z miejsca na miejsce w celu kupienia nam najpotrzebniejszych rzeczy, powiedziała, sylabizując „Amigos de Fran son mis amigos”. Nasz hiszpański pozwolił nam zrozumieć, że będąc przyjaciółmi Frana, staliśmy się też przyjaciółmi jego rodziców. Jako zupełnie obcy ludzie, zostaliśmy ugoszczeni po królewsku przez hiszpańską rodzinę. To było niezwykle wzruszające, dlatego po powrocie chciałam oddać to, co sama dostałam. Kiedy wróciłam do Białegostoku, zgłosiłam się wolontariacko na mentora (wciąż nic nie wiedząc o ESN ;). Przyszłam, żeby zostać mentorem, a zostałam… ESN-erem. I teraz to ja mogłam pomagać przyjeżdżającym studentom z formalnościami na uczelni, dopięciem kwestii zakwaterowania, zrobieniem pierwszych i kolejnych zakupów, czy czasem zapraszając ich na własnoręcznie ugotowany obiad. W taki właśnie sposób ESN pomaga zaaklimatyzować się w nowym miejscu poznajesz ludzi, lokalsów, z którymi nowa rzeczywistość przestaje być tak straszna.

 

Czy zdobyłaś jakieś przydatne kontakty na wyjeździe?

 

Wyjazd na Erasmusa to przede wszystkim ludzie i znajomości! W Las Palmas pod względem liczebności prym wiodą Meksykanie, Niemcy, Włosi i Polacy. Poznaliśmy jednak także ludzi z Grecji, Rumunii, Brazylii, Czech i wiele innych nacji.  Z wieloma osobami do tej pory utrzymujemy kontakt. Niezwykłe jest obserwowane i kibicowanie np. koleżance z Meksyku, która podbija właśnie USA jako piosenkarka, czy innej, która rozwija się i ma już niemałe osiągnięcia jako trener jogi. Nawet nasz mentor przyjechał później na Erasmusa do Polski. Świat po Erasmusie jest malutki.

 

Czy wyjazd przełożył się w jakikolwiek sposób na rzeczywistość, do której wróciłaś?

 

Zdecydowanie! Ja bardzo mocno zweryfikowałam, co chcę robić w życiu, do czego chcę dążyć. Wcześniej studiowałam na dwóch dziennych kierunkach, pracowałam z projektami, mocno nadwyrężając swoje zdrowie i możliwości. Po powrocie zastanowiłam się, gdzie w tym wszystkim jestem ja. Dołączyłam do organizacji Erasmus Student Network, która stała się nową rodziną pełną zmotywowanych, otwartych i chętnych do działania ludzi. Nabyłam nowe umiejętności, podszkoliłam swoje języki, nauczyłam się hiszpańskiego, poznałam znajomych z całego świata. Czego można chcieć więcej?

 

Co nie podobało ci się w tej wymianie?

 

To trudne pytanie, bo sam wyjazd był cudowny. Wszystko mi się podobało, aczkolwiek na pewno kilka rzeczy można by poprawić. Zaczynając od tego, że na uczelni macierzystej musiałam zdawać egzamin z języka angielskiego, który na miejscu był zupełnie nieprzydatny. Wszystkie zajęcia,  oprócz przedmiotu „angielski techniczny”, miałam po hiszpańsku. Nauczyciele nie mówili po angielsku, z resztą wcale nie lepiej było ze studentami. Dogadaliśmy się jednak szybko z bardzo miłym portierem, który po angielsku mówił bardzo dobrze 😀 Nie traktuję tego jednak jako wadę wymiany. Dzięki temu mogliśmy się nauczyć nowego języka, a że przebiegało to wśród native speakerów, to nauka ta postępowała bardzo szybko. Erasmus to jednak więcej plusów niż minusów.

 

Najlepsze wspomnienia, które ze sobą przywiozłaś?

 

Jest tego cała masa! Zaczynając od spędzonego wraz z nowymi znajomymi z całego świata karnawału (ukradli mi wtedy portfel, ale to wtedy najbardziej poczułam moc Erasmusa, ponieważ moi zagraniczni znajomi pomogli mi pod każdym względem, a ulubiona Greczynka powiedziała: „Przyjechaliśmy tu wszyscy bez rodziny i przyjaciół. Teraz my sami sobie jesteśmy rodziną, a rodzina sobie pomaga”). To wspólne gotowanie kolacja grecka, włoska, polska. Wtedy pierwszy raz w życiu lepiłam pierogi i robiłam gołąbki. Podróże na 2 samochody podczas Wielkanocy, kiedy wszyscy zostaliśmy na miejscu. Objechaliśmy całą wyspę, a zagubieni wśród plantacji bananów, dostaliśmy od pracujących tam ludzi ogromną kiść. To wspólne botellony, czyli spotkania ze znajomymi na plaży. To duma z bycia Polakiem, kiedy jedna z nauczycielek przy wszystkich w sali powiedziała: „Oto Polacy, którzy przez 123 lata nie istnieli na mapie Europy i sami sobie niepodległość wywalczyli”. To także satysfakcja, że dało się radę!

 

5 najważniejszych wskazówek, które przekazałabyś wszystkim planującym skorzystać z wymiany zagranicznej.

 

Przede wszystkim się nie bać i dać sobie szansę na tę przygodę. Przed wyjazdem radziłabym po prostu dowiedzieć się jak najwięcej o kraju, do którego planujesz wyjechać (koszty życia, realizowane przedmioty, kwestie mieszkania). Na miejscu warto przebywać z lokalną społecznością. Podróżujcie i pamiętajcie, że (także na Gran Canarii) ciepłe ubrania zawsze się przydają 😉

 

Wszystkim, którzy boją się i wahają, czy to dobry moment na wyjazd radziłabym… 

 

Pytać, być dociekliwym, poszukać osób, które już były na wymianie i z nimi porozmawiać. Dołączyć do ESN oraz do grupy na Facebooku (Wyjazdy z Erasmus+), gdzie jest cała masa ludzi w podobnej sytuacji. Porozmawiać z koordynatorem wydziałowym. Spróbować! 🙂

 

Rozmawialiśmy z Anną Krysiuk, która skorzystała z programu Erasmus w Las Palmas. Ania była także przewodniczącą ESN Polska w latach 2016-2017.