„Przemawiam, bo mogę” – apel i pokrzepienie dla humanistów

Studiowanie to piękny czas, w którym człowiek jest zawieszony w pewnego rodzaju próżni między opuszczonym domem rodzinnym a przestrzenią całkowicie niezależnego funkcjonowania. Następuje punkt kulminacyjny, w którym owo funkcjonowanie zostaje doprowadzone do katastrofy, ponieważ mamy świadomość tego, że nie możemy wrócić do rodzinnego domu, a na wejście w świat dorosłości, przez co często rozumiana jest praca zawodowa, nie jesteśmy w pełni gotowi.

 

Według mnie głównym problemem wśród absolwentów uczelni wyższych jest właśnie ten brak gotowości. Wchodząc na rynek pracy, często jesteśmy pozbawieni pewności siebie, która zostaje nam odbierana nawet nie o tyle przez wykładowców, co przez powszechnie znane stereotypy. Mówią one na przykład o tym, że studia humanistyczne do niczego ci się w życiu nie przydadzą. Może to, co teraz napiszę, zabrzmi idealistycznie, ale uważam, że można tak powiedzieć o każdym kierunku studiów, jeśli nie jest on naszą pasją. Żadna czynność, jeśli nie jest wykonywana świadomie, nie przyniesie efektów w przyszłości, mowa tu nie tylko o studiach. Myślę, że najważniejszą kwestią, której potrzebują młodzi ludzie, jest znalezienie złotego środka między poczuciem pewności siebie, determinacją i cierpliwością, bo tego ostatniego zdecydowanie brakuje naszemu pokoleniu. Chcielibyśmy, żeby wszystko docierało do nas w ekspresowym tempie, nawet szeroko rozumiane pojęcie sukcesu. Do tego wszystkiego dochodzi pesymizm i ogromne obawy związane z rozpoczęciem pracy.

Sama jestem studentką filologii polskiej i owszem z jednej strony obawiam się tego, co będę robić po skończeniu studiów, ale z drugiej strony, obserwując świat i ludzi, widzę, że brakuje w nim dobrych humanistów. Jedynym rozwiązaniem wcale nie musi być nauczanie w szkole. Dla mnie akurat nie jest to najgorsza opcja, ponieważ chciałabym nie tylko budzić miłość do literatury, ale przede wszystkim uświadamiać młodym ludziom, że język jest potężnym narzędziem, niezależnie od tego, w jakiej dziedzinie życia się poruszamy. Chciałabym i życzyłabym tego wszystkim humanistom, żeby rynek pracy był dla nas otwarty i żebyśmy przede wszystkim nie zniechęcali się przy pierwszych napotkanych trudnościach, bo one na pewno się pojawią.

Oczywiście studiowanie kierunków humanistycznych poszerza horyzonty i daje narzędzia do umiejętnego i dokładnego analizowania różnych zjawisk, jednak minusem jest to, że trudno być specjalistą od wszystkiego, a mam nieodparte wrażenie, że obecny rynek pracy poszukuje przede wszystkim specjalistów w konkretnej dziedzinie. Warto również zauważyć, że sam proces studiowania skupia się przede wszystkim na wiedzy teoretycznej, a zadania praktyczne, które są przed nami stawiane, są ograniczone do minimum. Jeśli sami nie znajdziemy sobie stażu, nikt za nas tego nie zrobi. W idealnym świecie cudowną możliwością byłoby sprawdzenie się w różnych zadaniach zawodowych związanych z danym kierunkiem studiów, jeszcze podczas ich realizacji. Chciałabym, żebyśmy nie musieli błądzić na rynku pracy jak dzieci we mgle, tylko żeby studiowanie skupiało się na rozwijaniu kompetencji, które są aktualnie pożądane. Sądzę po prostu, że receptą na sukces jest praktyka i więcej możliwości zdobywania doświadczenia. Często młodym ludziom zarzuca się brak doświadczenia, trudno się z tym nie zgodzić, ale gdzieś je przecież trzeba zdobyć. Wiąże się to również z popełnianiem licznych błędów na początku, na co żaden pracodawca nie może, a raczej nie chce sobie pozwolić. Z tym także trudno się nie zgodzić, ale przecież trzeba popełniać błędy, żeby się uczyć, a tylko świadoma nauka pomaga w zdobywaniu doświadczenia. Dlatego chciałabym, żeby pracodawcy mieli większe zaufanie do młodych ludzi, ci zaś więcej determinacji oraz cierpliwości.

Wydaje mi się, że już na studiach należy szukać okazji (nawet, jeśli są one pozbawione wynagrodzenia) do sprawdzania się w różnych dziedzinach. Jeśli chcesz być nauczycielem, spróbuj zacząć udzielać korepetycji i sprawdź, czy to Twoja droga. Jeśli chcesz być dziennikarzem, opisuj wszystko, co Cię otacza i czytaj, co na ten temat piszą inni. Mam świadomość, że zabrzmiało to trochę jak nieudolny coaching, ale musimy pamiętać, że niczego nie dostaniemy na tacy, jeśli nawet nie wyciągniemy po to, choćby palca. Wcale nie zależy to od tego, czy jesteśmy wzgardzonymi humanistami, czy szanowanymi inżynierami. Należy jednak pamiętać o tym, że zanim zaczniemy narzekać, musimy wykorzystać wszystkie możliwe opcje, te lepsze i te gorsze.

Nie wiem, czy wybrany przeze mnie kierunek studiów zwiększa moje szanse na rynku pracy, ale był to wybór świadomy, kierowany przede wszystkim pasją. Z pewnością mogłam wybrać lepiej, ale lepsze jest wrogiem dobrego. Nic innego jednak nie sprawia, że moje źrenice iskrzą, poprzez żądze ciekawości, jaką daje możliwość obcowania z literaturą i badanie języka. Człowiek to istota, która jest w stanie nauczyć się naprawdę wszystkiego, ale musi mieć do tego przede wszystkim chęć i zamiłowanie. Jeśli wybierzemy kierunek studiów tylko w wyniku czyjejś sugestii, to praca, która się z nimi wiąże, nie będzie ani przyjemna, ani efektywna.

 

Tekst w ramach serii „Przemawiam, bo mogę” napisała dla Was Natalia Dzieciątko – studentka filologii polskiej. W wolnym czasie zaangażowana w różne działania teatralne oraz nieustannie poszukująca jeszcze więcej czasu i odwagi na autostopowe podróże.