Krajowy Rejestr Długów poinformował jakiś czas temu, że polscy studenci, a także uczniowie szkół policealnych, mają łącznie ponad 16 milionów złotych długów. Za samą tylko naukę!
Statystyczny dłużnik posiada dług w wysokości niecałych 1800 złotych. Co więcej, studenci i uczniowie z każdym rokiem zadłużają się coraz częściej – jesienią minionego roku w bazie Krajowego Rejestru Długów mogliśmy znaleźć 9,2 tysiąca studentów z 15,5 tysiąca rozmaitych zaległości za samą tylko naukę. To trzy razy więcej, niż jeszcze 5 lat temu i ten wynik stale się powiększa.
Studenci mają długi
Niewykluczone, że swoją rolę w tej spirali długów edukacyjnych ma nie kto inny, a brak świadomych wyborów dotyczących naszej przyszłości po maturze.
Młodzi ludzie stając przed najważniejszym wyborem swojego dotychczasowego życia lubią wykazywać nadmierny optymizm. A może nawet „młodzieńczy pragmatyzm”, bo przecież czy może być lepsza inwestycja, niż inwestycja w siebie samego i swoja edukację? Program studiów, często jeszcze niedopasowany do rzeczywistości rynkowej, czy staroświecka kadra wykładowcza bardzo szybko weryfikują jednak oczekiwania. Studia nie przekładają się na zarobki, a za edukację trzeba płacić.
Studenci-dłużnicy
A przecież opłata za czesne to nie jest jedyny wydatek młodego dwudziestolatka, który ponadto bardzo często po raz pierwszy wyfruwa z gniazda rodziców. Musi zacząć mierzyć się z „kosztami życia”, takimi jak wynajem nieruchomości, media, wyżywienie czy – jak to u studentów bywa, last but not least – rozrywka.
Kiedy więc opłaty za studia, odroczone w czasie i abstrakcyjne, stają w konfrontacji z brutalną rzeczywistością przeciętnego studenta – dług narasta. W tej sytuacji, znając statystyki i być może będąc dopiero na chwilę przed dokonaniem ważnego wyboru życiowego, warto świadomie przeanalizować czy aby na pewno odpłatne studia się studentowi… opłacają.