O: odpuszczam

Przez nasze życie przechodzą huragany, burze, powodzie, gradobicia (możesz tutaj wybrać dowolną metaforę smutku, bólu, żalu i zwątpienia – ja wybrałam specyficzne warunki atmosferyczne). Radzimy sobie z nimi lepiej lub gorzej, w zależności od tego, jaką siłę przybierają. W tym, co oferuje nam świat, i w tym, czego sami sobie nie ofiarujemy, przychodzi czasami myśl, żeby się zatrzymać, pooddychać, poczuć, uspokoić się. Jak często sobie na to pozwalasz?

 

Ostatnio znalazłam nowe słowo na wszystkich, którzy stale się gdzieś spieszą – wyrywacze. Wyrywają się do życia, urywając sekundy z przyszłości, bez troski o teraźniejszość. Chcą szybciej jeść, mniej spać, więcej działać, szybciej odpisywać na maile, krócej rozmawiać przez telefon, poukładać puzzle istnienia zgodnie z odpowiednim timingiem. Wyrywałam się i ja. Zawsze myślałam, że to Warszawa mnie pogania, że żyjąc w tym mieście, muszę dostosować się do jego tempa, bo inaczej zostanę sama na ulicy, potrącana przez innych, a w dodatku będzie wtedy padał na mnie grad (dodajmy trochę dramaturgii temu tekstowi). Myliłam się. To przecież ja nadaje sens, wartość i szybkość swoim krokom w życiu zawodowym, osobistym, rodzinnym. Rzeczywistość zniekształcona przez pośpiech odbierała mi często chwile szczęścia (super, że nauczyłam się hiszpańskiego, ale Karolina zna jeszcze włoski i japoński, więc ma przewagę na rynku pracy, ja też muszę szybko nauczyć się kolejnych języków). Odezwał się mój wewnętrzny krytyk, motywator, moja puszka z ambicją i wiecie, co z nimi zrobiłam? Uciszyłam, zakneblowałam, przycisnęłam. Nauczyłam się hiszpańskiego, to jest sukces, to jest coś. Nowa umiejętność, godziny spędzone na zajęciach, praca w domu, ćwiczenia, mówienie do siebie – to jest coś. Bądź wreszcie w tej radości, uciesz się „porządnie”, przestać mówić, ile jeszcze musisz, zauważ, ile masz – powiedziałam do siebie pewnego dnia. Odpuść sobie to, że czasem coś zepsujesz, potłuczesz, coś ci nie wyjdzie, przejedzie po tobie motywacyjny potwór zniszczenia (MUSISZ, MUSISZ, MUSISZ) – dodałam kolejnego. I przestań wreszcie tak biegać wszędzie ze sobą, za innymi, przed innymi. Niedopasowani do miejsca i czasu, w którym żyją, też przecież istnieją poukrywani w różnych częściach świata. Schowam się tam i ja. Możecie do mnie dołączyć, jest miejsce.