O dwóch takich, co kradną sobie marzenia

Krzysztof  Kieślowski powiedział kiedyś, że wyznaje bardzo niemodną dziś wiarę, wiarę w człowieka. Ja także wyznaję tę niemodną wiarę. Wierzę w ludzi. Czasami nawet w siebie. Nie jest to coś stałego, co towarzyszy mi każdego dnia. Nie budzę się z ogromnym poczuciem pewności siebie, nie zasypiam z myślą, że cały świat należy do mnie. To pojawia się i znika, a ja nawet nie wiem kiedy.  Z tego powodu w jednej chwili jestem przekonana o tym, że mój projekt teatralny WYPALI i BĘDZIE ŚWIETNY, a po kilku godzinach wewnętrznej chwały, może okazać się, że jednak NIE JEST TAK DOBRY i MOŻE SIĘ NIE UDAĆ. Takie wewnętrzne zakłócenia, rozumiecie? Podobnie historia ma się z marzeniami. W celu lepszego zobrazowania wyobraźcie sobie dwóch, identycznych chłopaków w czapkach marynarskich, którzy mają na sobie pontony (wyobraźnia mnie ponosi, ale lepiej, żeby to była ona niż cokolwiek innego). Już? Jesteście ze mną w tym abstrakcyjnym wyobrażeniu? Jeśli tak, to dajcie teraz każdemu z nich identyczne czerwone pudełko. W następnej kolejności pozwólcie, żeby w szybkim tempie zaczęli żonglować między sobą otrzymanymi pudełkami. Pozwoliliście prawda? A gdybym Wam powiedziała, że w jednym z nich jest ukryte Wasze marzenie, a w drugim nie ma nic? Łatwo się przerzucało nimi w wyobraźni. Czy, aby nie jest podobnie w rzeczywistości?

Często czuję (i wiem), że moje działania i tok myślenia uzależnione są od mojego humoru, i jest to całkiem normalne. Wciąż walczę jednak z tym, żeby nie podejmować decyzji pod wpływem chwili, impulsu, braku białej czekolady w pobliżu, bo wiem, jakie mogą być tego konsekwencje. Mimo to wciąż potykam się o własne ograniczenia na płaszczyźnie pewności tego, co mam, a tym, co chcę osiągnąć. Ostatnio jednak powiedziałam sobie głośne DOSYĆ po tym, jak po raz kolejny moi wewnętrzni bohaterowie zaczęli żonglować czerwonymi pudełkami. Marzeniami się nie żongluje. Marzenia się odkrywa, pielęgnuje i spełnia. Tak sobie powtarzam, kiedy znowu jakiś wredny „odpuszczacz” podpowiada, żeby dać sobie spokój, bo i tak się nie uda. I niech nawet się nie uda, ale spróbować muszę!

 

PS Tym, którzy starają się Wam podcinać skrzydła, wewnętrznym krytykom, chłopakom z pontonami, całej kosmicznej energii, która jest przeciwko Wam, radzę wysłać szczere uszanowanie. Tak wiele przecież składa się na to, że MARZENIE MOŻE NIE ZOSTAĆ ZREALIZOWANE, a każdego dnia ludziom na całym świecie się udaje! Wiecie dlaczego… Wierzą, działają i próbują. To co? Kiedy spełniamy kolejne?