Nauka z domu – los dziecka w rękach rodzica

Raz na jakiś czas w mediach przewinie się historia amerykańskiej rodziny, która postanowiła edukować swoje dzieci na własnych warunkach, w domowym zaciszu, oczywiście na farmie kukurydzy.

Jednak wydaje się, że tzw. homeschooling, czyli pomysł zastąpienia szkoły edukacją dokonywaną przez np. rodziców (lub prywatnych nauczycieli dochodzących do domu) jest na polskim gruncie niemożliwy do zrealizowania. To przeświadczenie wynika z niewielkiej popularności rozwiązania, które w 1991 roku pojawiło się w polskim prawie. A od tego czasu dopuszczalne jest, by ciężar edukacji spadł na rodziców. Niezbędne jest jednak uzyskanie do tego zgody dyrektora szkoły wraz z udokumentowaniem tego, że dziecku zostaną zapewnione odpowiednie warunki do nauki. Całość powinna być zaś podparta opinią poradni psychologiczno-pedagogicznej. Uczeń, który będzie korzystał z nauki w domu, będzie też najpewniej poddawany przez dyrektora swojej szkoły stosownym egzaminom, by kontrolować postępy w nauczaniu prowadzonym bez obecności i aktywnego udziału placówki.

Opiekunowie nie wiedzą jednak o możliwości realizacji takiego rozwiązania, a ponadto towarzyszy im jeszcze jeden problem – nie wiedzą jak zabrać się za homeschooling, żeby nie naruszyć żywotnych interesów swojego dziecka, na przykład nieprzekazując mu pewnej fundamentalnej wiedzy. Szkoła, to lepiej, to gorzej, ale realizuje podstawę programową przygotowywaną przez fachowców w oparciu o kompetentnych nauczycieli – przynajmniej w teorii, ponieważ eksperci od lat alarmują, że praca w edukacji przyciąga coraz mniej pasjonatów. Nad postępami w nauce czuwa jednak zespół organów i państwowych egzaminów, które pilnują prawidłowego przebiegu procesu nauczania.

Homeschooling a kwestie społeczne
Jednym z dominujących argumentów, które przemawiają za posłaniem pociech do szkoły, jest jednak przede wszystkim nie walor edukacyjny, a społeczny – możliwość obcowania z rówieśnikami i wyrabiania sobie umiejętności funkcjonowania w często nawet niedoskonałym społeczeństwie. Tak zwanych umiejętności miękkich. Nauczanie z domu, o ile bywa nawet skuteczniejsze w kwestii przekazywania wiedzy, tak nie jest w stanie w udany sposób imitować aspektu ludzkiego. Rodzice czy nauczyciele nie zastąpią kontaktu z innymi dziećmi.

Homeschooling posiada oczywiście szereg zalet.

Za granicą, w krajach takich jak Stany Zjednoczone czy Australia, dominuje przede wszystkim atut związany z logistyką. Znika konieczność transportowania dziecka do szkoły oddalonej o dziesiątki kilometrów, na przykład z farmy na prerii. Rodzice mają bezpośrednią kontrolę nad przebiegiem procesu edukacji i są w stanie nauczać dziecko zgodnie z przyjętym przez siebie systemem wartości.
Przede wszystkim jednak zyskiwać ma dziecko, które jest w stanie zdobywać wiedzę w sposób bardziej przemyślany i skupiony na zdobywaniu doświadczenia życiowego. Rodzice starają się przygotować je do wejścia w dorosłość, a nie zaliczania kolejnych testów czy egzaminów.

Jest jeszcze unschooling
Jeżeli idea homeschoolingu wydaje się radykalna to warto podkreślić, że w pewnych środowiskach rodzą się koncepcje unschoolingu, czyli swoistego „odszkalania”. Rodzice podejmują w tym wypadku bardziej kontrowersyjną decyzję nie tyle o przejęciu ciężaru edukacji na własne barki, co rezygnacji z klasycznej metody uczenia. Podręczniki zastępuje więc zabawa, eksperymenty, majsterkowanie czy podróżowanie po świecie. W przeświadczeniu zwolenników tej metody, jest to alternatywa, która lepiej przygotuje młodych ludzi na dorosłe życie.