Pierwszą nowoczesną metodą nauczania, z którą zetknął się każdy z nas, mogła być właśnie Metoda Callana, która podbijała umysły nauczycieli języków obcych na przełomie XX i XXI wieku.
W rzeczywistości jest to jednak metoda nie aż tak współczesna, z korzeniami w okolicach początku lat 60. XX wieku. Jej nazwa pochodzi od nazwiska jej twórcy – Robina Callana.
Choć w szkole każdy z nas miał zajęcia z języka polskiego, to jednak idąc do pierwszej klasy porozumiewaliśmy się nim już w całkiem komunikatywnym stopniu – a przecież nikt z nas nie wiedział jeszcze czym są przypadki, spójniki czy przydawki. Z podobnego założenia wychodzi autor Metody Callana, w której osoby zainteresowane przyswojeniem określonego języka (z reguły jest to język angielski) zobowiązane są do prowadzenia konwersacji oraz słuchania innych osób rozmawiających w języku obcym. Rolą nauczyciela jest z kolei przysłuchiwanie się i natychmiastowe korygowanie błędów.
Znamy ten mechanizm zresztą bardzo dobrze. Przypomnijmy sobie rodziców z dzieciństwa, którzy poprawiali „poszłem” na „poszedłem” czy „wzięłem” na „wziąłem”.
Metoda Callana jak każda popularna metoda nauki jest poddawana debacie w środowiskach żywo zainteresowanych nauką języków. Z jednej strony docenia się jej „naturalistyczne” podejście do nauki angielskiego. W pewnym stopniu metoda ta rzeczywiście przywodzi na myśl pierwsze doświadczenia dziecka z edukacją i jego pierwszymi słówkami, zwrotami czy całymi zdaniami. Jest to też jedna z najbardziej efektywnych metod, jeżeli chodzi o przełamanie nieśmiałości językowej. Uczeń od samego początku zmuszany jest do mówienia i komunikacji, a tym samym wyzbywa się cechy często spotykanej u osób uczących się języka w klasyczny sposób. Syndromu „ja wszystko rozumiem, ale się wstydzę mówić”.
Jednocześnie jednak należy mieć na względzie, że Metoda Callana często bywa przedmiotem krytyki. Zarzuca się jej na przykład zbyt dużą intensywność nauczania, przez co przyswojenie całości materiału może być zbyt trudne. Nie jest to też najbardziej fascynujący sposób przyswajania wiedzy, a niektórzy wręcz zarzucają jej coś z pogranicza tresury i wyrabiania sobie „odruchów Pawłowa”, bez samodzielnego i kreatywnego rozumowania po stronie ucznia. Wbrew pozorom – zdaniem krytyków – kreatywność jest tak bardzo tłumiona, że uczniowie uczą się zachowania w sytuacjach dość mocno stereotypowych, a mają problem z radzeniem sobie wtedy, gdy trzeba użyć niekonwencjonalnego myślenia, a tym samym też nierzadko – sposobu porozumiewania się. W innych miejscach, krytycy tejże metody wskazują na przykład zbytnie przywiązanie do kwestii słuchania i mówienia, z pominięciem pisania albo umiejętności czytania ze zrozumieniem. To z kolei sprawia, że metoda Callana jest dobrym pomysłem na naukę, ale podstaw języka angielskiego.
Łukasz Błażejewski wymienia liczne wady:
Metoda, która jest reklamowana jako 4 razy szybsza od tradycyjnej. Metoda oparta jest na szybkim zadawaniu uczniowi pytań przez nauczyciela. Odpowiedzi ucznia muszą być szybkie, bez zastanowienia. Tempo i dynamika odgrywają ważną rolę. Metoda jest mechaniczna, bo nauczyciel realizuje program ściśle z wytycznymi programu. Nie ma w niej miejsca na swobodną konwersację. Uczący się są pasywnymi, biernymi odbiorcami, którzy bezmyślnie powtarzają, a im szybciej udzielą odpowiedzi na pytania, tym lepiej. Uczenie języka jest szybkie, bez akcentów kulturowych.
Struktura lekcji jest sztywna i wymusza określone zachowanie uczących się. Metoda polegająca na powtarzaniu pozwala też uczącym się pokonać strach i zahamowania przed mówieniem w języku obcym. Ta ostatnia rzecz wydaje się głównym atutem Metody Callana.
Mimo jednak, że ta metoda na rynku polskim jest stosowana od kilkunastu lat nie okazała się cudownym lekarstwem na nauczenie się języka obcego. Im wyższy poziom zaawansowania, tym mniejsza skuteczność metody polegającej na automatycznym powtarzaniu, bez uruchamiania abstrakcyjnego myślenia.
Eksperci od nauki języków obcych zarzucają też Callanowi obecnemu na szerszą skalę w Polsce dopiero od dwóch dekad, że jest to metoda raczej nienowoczesna. Co było przełomem kilka lat temu, dziś nie nadąża już za technologią i postępem.